poniedziałek, 28 marca 2011

Andriej Pogożew "Ucieczka z Auschwitz"


Auschwitz-Birkenau to niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady (1940–45), od 1941 kompleks obozów: Auschwitz w Oświęcimiu, Birkenau w Brzezince, Monowitz w Monowicach i ponad 40 podobozów, w których Niemcy więzili ludzi z okupowanych krajów europejskich, a także z Hiszpanii, Szwajcarii, Turcji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych; od 1942 największy ośrodek zagłady Żydów; obecnie przyjmuje się, że ogółem w Auschwitz zamordowano ok. 1,5 mln więźniów, w tym ok. 90% Żydów. (PWN)

Andriej Pogożew urodził się w 1912 roku w Doniecku na Ukrainie, a przed wojną pracował jako górnik i Inżynier górniczy. W czerwcu 1941 roku został powołany do wojska, a we wrześniu trafił do niemieckiej niewoli.
Po wojnie wrócił do pracy w górnictwie, zmarł w 1990 roku.

Autor rozpoczyna swoją książkę od relacji z procesu jaki miał miejsce we Frankfurcie nad Menem, gdzie sądzeni byli najwięksi zbrodniarze hitlerowscy w 1965 roku. Pogożew zeznaje w procesie przeciwko swoim obozowym oprawcom. Nawet po kilkunastu latach od opuszczenia Auschwitz jest to niezwykle trudne i emocjonalne doświadczenie.

"Ucieczka z Auschwitz" to wspomnienia z prawie roku pobytu w obozowym świecie pełnym brutalności, głodu, zimna, odczłowieczenia. Pogożew z dużą dokładnością odtwarza czas spędzony w piekle, beznadzieję dnia codziennego. Towarzyszył mu ciągły oddech śmierci na plecach, jednak jako jednemu z niewielu "szczęśliwców" udało mu się jej uniknąć.
"Trudno powiedzieć, co podtrzymywało mnie podczas tej nieludzkiej próby: odporność, zdrowie, szczęście? Co uratowało moją duszę w tym piekle, pomogło mi nie zrezygnować z marzeń, wysiłków i miłości do Ojczyzny w grozie Auschwitz? Auschwitz! Cały świat zna tę nazwę: miejsce, gdzie w ciągu czterech lat faszyści zgładzili cztery miliony ludzi z całej Europy"

Co więcej, wraz z kilkoma innymi więźniami utworzył "komitet ucieczkowy" i mimo trudnych warunków udało im się 6 listopada 1942 roku wydostać z obozowego piekła. Rzecz niesłychana, ponieważ decydowało się na nią bardzo niewielu, a jeszcze mniej osób miało szczęście ją przeżyć. Represje za ucieczkę więźniów z reguły spotykały również pozostałych, którzy niej nie uczestniczyli.

Książkę, mimo iż porusza niezwykle trudny temat i pełna jest ludzkiego okrucieństwa, czyta się naprawdę szybko. Napisana jest przystępnym językiem, a autor zawarł w niej naprawdę wiele wyraźnych i cennych wspomnień z życia w Auschwitz, o ile życiem można to nazwać.

"Ucieczka! Ile nadziei, obaw i radości niosło za sobą to słowo. Ucieczka była skrytym marzeniem więźniów obozu śmierci. Ucieczka stanowiła szansę na przeżycie. Ucieczka oznaczała wolność albo śmierć"
Polecam!

niedziela, 27 marca 2011

Alexander McCall Smith "Opowieści przy kawie"

To już moje drugie spotkanie z McCallem Smithem i bohaterami zamieszkującymi kamienicę przy 44 Scotland Street. O ile pierwsze nie było do końca udane i autor nie przekonał mnie do siebie, o tyle przy drugim bawiłam się już bardzo dobrze, a styl Smitha przekonał mnie do sięgnięcia po jego kolejne książki.

"Opowieści przy kawie" to drugi tom z serii, w którym ponownie możemy spotkać niezwykle charakterystycznych bohaterów, których poznaliśmy w pierwszej części. Tak więc ponownie czytamy o zapatrzonej w własne ambicje Irene, męczącej małego Bertiego różnymi zajęciami nieodpowiednimi dla małych chłopców. Ale Bertie, któremu kibicuję niemal od pierwszej strony, rezolutny sześciolatek, zaczyna się buntować. W końcu który inny chłopiec ma różowy pokój, chodzi w ogrodniczkach w kolorze zgniecionej truskawki, uczy się gry na saksofonie, czy też uczęszcza na zajęcia z jogi. Jaki będzie finał poczynań Bertiego i czy Irene zrozumie, że to czego pragnie chłopiec, nie zawsze jest zgodne z jej pragnieniami i marzeniami.

Po przeczytaniu pierwszej części, zakończyłam recenzję słowami "a nuż Bruce zmądrzeje"... cóż, narcystyczny i wywyższający się chłopak też ma swój urok i chyba pozostanie mi się z tym pogodzić. Bruce po wyrzuceniu z pracy postanawia założyć sklep z winem, oczywiście nie znając się na tym za dobrze. Jak to się skończy... musicie się przekonać sami.

Wybrałam do opisu Irene, Bertiego i Bruca, ale oczywiście pojawiają się też inni. Pat, która w końcu podejmuje decyzje i postanawia wracać na studia, Domenica, która zaskakuje wszystkich nowym zainteresowaniem, Duża Lou, Angus ze swoim psem Cyrilem i wiele innych interesujących postaci.

McCall Smitch w genialny sposób pokazuje ludzi z ich lękami i wadami. Czytając ma się wrażenie, że autor zastosował lustrzane odbicie. Ludzie oceniają się wzajemnie poprzez pryzmat własnych zachowań i masek. Bruce jest pusty, więc tak samo ocenia innych i ich zachowania.
Szkot świetnie pokazuje plejadę ludzkich charakterów i w każdym możemy odnaleźć trochę z siebie, bliskich osób, bądź też sąsiadów.

"Opowieści przy kawie" czyta się szybko i przyjemnie. Jest to lektura idealna na wieczór, przy gorącej kawie (opcjonalnie kakao lub herbata). Napisana z ciekawym, nietypowym, trochę angielskim humorem, stanowi coś innego niż większość serwowanych nam książek i z pewnością pod kołderką lekkości przemyca kilka prostych życiowych prawd. Dlatego warto się zapoznać z twórczością tego autora i umilić sobie troszkę czas.

Polecam!

Spotkanie z Ewą Kopsik

Wczoraj, tj. 26.marca w katowickim empiku odbyło się spotkanie z Panią Ewą Kopsik, autorką książki "Uciec przed Cieniem". Na końcu posta krótka notka biograficzna, a wcześniej kilka zdjęć ze spotkania.




Urodzona 06.12.1957 w Szprotawie. Absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Od dwudziestu lat mieszka w Wiedniu. W latach od 1988 do 1996 pracowała jako nauczycielka języka polskiego w Szkole Polskiej przy Ambasadzie RP w Wiedniu. Obecnie, po uzupełnieniu wykształcenia z zakresu pedagogiki specjalnej, pracuje z młodzieżą niepełnosprawną. Pisze krótkie opowiadania, które zdobyły wyróżnienia w konkursach: jedno z nich w konkursie im. Marka Hłaski i drugie w tarnowskim konkursie „Moja mała ojczyzna”. Zadebiutowała w 2008 roku opowiadaniem Słowo, które opublikowało czasopismo literackie „Akcent”. Obecnie kończy pracę nad swoją powieścią o emigracji polskiej po roku 80. Zajmuje się również tłumaczeniami z języka niemieckiego. W marcu 2009 ukazała się pierwsza książka w jej tłumaczeniu (wspólnie z Dorotą Subocz ): Uniwersytet dziecięcy.

sobota, 26 marca 2011

Konkurs konkurs i to jaki! :)




Tym razem nie u mnie, ale u zaprzyjaźnionej osoby. A do wygrania "Kapuściński non-fiction"!!
Szczegóły znajdziecie TUTAJ
Ja zachęcam do udziału :)

piątek, 25 marca 2011

stos pod patronatem Misia Matrasia :)

Trochę Cierpię na czytelniczą niemoc... :( Chyba 4 książki zaczęłam i żadnej nie potrafię skończyć...

Dziś Stosik pod patronatem Matrasia :D

1. Henning Mankell "Fałszywy trop"
2. Henning Mankell "Psy z rygi"
Jedna to prezent, druga z Matrasa za 4,9 :)
3. Jo Billingham "Redagowanie tekstów"
trzeba się dokształcić :)
4. Jacek Dehnel "Balzakiana"
znalezione w antykwariacie
5. Michał Jagiełło "Wołanie w górach"
O wypadkach w Tatrach. Zakup niekontrolowany, ale jakże udany :)
6. Marcel Pagnol "Żona piekarza"
do recenzji od wydawnictwa Esprit
7. Leżeńska, Milewski "Hakus Pokus"
do recenzji od wydawnictwa Prószyński i s-ka
8. Anna Bikont "My z Jedwabnego"
Moja perełeczka w tym stosie. Nie mogę się doczekać kiedy będę miała odpowiednią ilość czasu i zagłębię się w lekturze...


I zapraszam jeszcze na bloga http://www.literaturafaktu.pl/ bardzo ciekawie się zapowiada :P

poniedziałek, 21 marca 2011

Światowy Dzień Poezji i wyniki losowania :)

Jak wyczytałam u Prowincjonalnej nauczycielki, dziś jest Światowy Dzień Poezji. Postanowiłam więc przedstawić skromniutkie zbiory moje i taty... Są to głównie tomiki bieszczadzkich twórców.




Nie przepadam jakoś szczególnie za poezją, pewnie dlatego, że po prostu jej nie rozumiem, ale niektóre wiersze wręcz uwielbiam, m.in. Haliny Poświatowskiej:

Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisła
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwą krwi
nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję



*****************************************************************

A teraz czas na wyniki losowania... Tym razem bez karteczek, bo mam lenia, a z pomocą programu :)


Gratuluję i proszę o kontakt :) a pozostałym dziękuję za udział...

Eric-Emmanuel Schmitt "Trucicielka"

Nie miałam w planie zakupu tej książki, nie mogłam się jednak oprzeć tej przepięknej okładce. Różni się to wydanie od poprzednich kolorystyką, tutaj oprócz standardowej bieli, obecnej przy poprzednich książkach Schmitta, mamy jeszcze stylową czerń. Do tego okładka nie jest błyszcząca jak do tej pory, a matowa. A postać kobiety skrytej za wachlarzem, po prostu czaruje...

"Trucicielka" to zbiór czterech opowiadań, z pozoru zupełnie różnych, jednak posiadających wspólny mianownik.


Tytułowe opowiadanie prezentuje nam starą kobietę, Marie Maurestier, wyniosłą mieszkankę niedużej wioski, oskarżoną swego czasu o zabicie swoich trzech mężów. Z pomocą prawnika udało jej się uniknąć skazującego wyroku i stanowi atrakcję turystyczną, z której żyją wszyscy mieszkańcy. Pewnego dnia do małej społeczności przybywa nowy, młodziutki proboszcz. Marie ulega fascynacji jego osobą i wykorzystuje swoją historię aby zawładnąć jego duszą... czy jednak jej się to uda?

"Powrót" to historia człowieka, który dostaje wiadomość o śmierci córki. Niestety nie otrzymuje informacji której, a posiada ich cztery. Targany wewnętrznie, przez różne uczucia, trzy dni zmaga się z sobą. Dociera do niego jak bardzo zaniedbał żonę i dzieci. Czy jednak będzie miał jeszcze szansę naprawy swoich stosunków z rodziną? Która córka już jego przemiany nie uświadczy?

"Koncert Pamięci anioła" to typowa opowieść o Kainie i Ablu. Tyle, że tu przybierają oni imiona Chris i Axel. Pierwszy zły i niegodziwy, drugi niezwykle dobry i wrażliwy. Pewnego dnia Axel ulega wypadkowi a Chris nie udziela mu pomocy, ponieważ ważniejsza jest dla niego wygrana. Po konkursie szybko wyjeżdża przeświadczony, że przyjaciel nie żyje. Z czasem zaczyna odczuwać coraz większe wyrzuty sumienia, co stanowi bodziec do jego przemiany. Staje się zupełnie innym człowiekiem. Niestety po 20 latach znów spotyka Axela, tyle że ten również się zmienił, jest wcieleniem zła. Co wyniknie z ich spotkania? Czy Chris ma szansę zyskać przebaczenie Axela?

"Elizejska miłość" to historia wielkiego uczucia i nienawiści Henriego i Catheriny, pierwszej pary Francji. Ona pewnego dnia odkrywa, że od dawna go nie kocha i wyznaje mu to. Od tej chwili ich wspólne pożycie zamienia się w piekła, które sobie na co dzień urządzają. Publicznie stanowią parę idealną, prywatnie nienawidzą się ponad wszystko. Ale przychodzi dzień kiedy okazuje się, że Catherine jest chora. Czy dla tej pary jest jeszcze ratunek?

We wszystkich czterech opowiadaniach spotykamy się z postacią Świętej Rity. W kościele katolickim jest czczona jako święta od spraw trudnych i beznadziejnych. Jest opiekunką wielu dzieł charytatywnych i bractw. Każdy z bohaterów Schmitta znajduje się w sytuacji niemal bez wyjścia, z której nie ma już odwrotu. Wydaje się, że już nic nie można zrobić i wtedy na ratunek może przyjść tylko święta.

Schmitt w swoich opowiadaniach pokazuje obraz miłości, ale takiej miłości która nie znajduje swojego odzwierciedlenia w drugiej osobie. Bohaterowie gubią się i nie potrafią wzajemnie odnaleźć, spotkać w jednym czasie w tym samym punkcie...

Autor po raz kolejny mnie oczarował swoją twórczością. Szczególnie "Elizejska miłość" poruszyła moje serce. Dlatego polecam ten zbiór z czystym sumieniem. A dodatkowym smaczkiem dla każdego czytelnika, na pewno będzie pamiętnik autora zamieszczony na samym końcu książki.

niedziela, 20 marca 2011

Mari Jungstedt "Niewidzialny"

Niewidzialny to pierwsza z siedmiu książek skandynawskiej autorki, która cieszy się sporą popularnością. Główną rola w tej serii, przypadła Andersowi Knutasowi, prawie pięćdziesięcioletniemu komisarzowi policji z Visby. Zaufaną współpracownicą Knutasa jest Karin Jacobsson, malutka i energiczna kobieta.

Pierwsza część rozpoczyna się, od odnalezienia na plaży ciała kobiety i jej psa. Została ona brutalnie zamordowana, a na jej ciele mnóstwo jest śladów od uderzenia siekierą. Psu ktoś odrąbał głowę i łapę. Podejrzenie pada od razu na konkubenta, z którym kłóciła się dzień wcześniej. Mężczyzna zostaje aresztowany, a sprawa wydaje się być rozwiązana... Nic bardziej mylnego. Kiedy opadają emocje po pierwszym morderstwie, w malowniczej Gotlandii odnalezione zostaje ciało kolejnej kobiety. Komisarz Knutas, musi niestety powziąć odpowiednie decyzje i pogodzić się z myślą, że poszukuje seryjnego mordercy.

Od jakiegoś czasu jestem fanką skandynawskich autorów i mogę spokojnie porównać książki Jungstedt do innych autorów. Niestety, według mnie, wypada trochę blado. Zawsze podobało mi się, kiedy główny bohater, bądź jego współtowarzysze, mieli w sobie coś charakterystycznego, co dodawało im charyzmy. Knutas jest nijaki... Brak nałogów, brak problemów, szczęśliwy, żonaty, dzieciaty... Nic co dodawałoby jakiegoś smaczku jego postaci. Jego współpracownicy również wydają się być wyjątkowo nudni.

Sam kryminał nie jest zły. Rozwiązania w nim zastosowane wydają mi się znajome i mam wrażenie, że coś podobnego już kiedyś czytałam, niemniej pochłania się szybko i w miarę przyjemnie.
Irytowała mnie łatwość z jaką policja i telewizja wydobywała informacje z ludzi, chociaż mam wrażenie, że nie za bardzo pomagało to w rozwiązaniu sprawy. Przez pół książki komisarz stał w miejscu i zastanawiał się co dalej. Ostatecznie nawet nie on rozwiązuje zagadkę.

Mam nadzieję, że kolejne części będą mniej miałkie, a w życiu bohaterów wydarzy się coś interesującego, czy zaskakującego.

Dużym minusem na pewno są błędy zawarte w opisie książki na okładce. Mam wrażenie, że osoba która tworzyła to mini streszczenie, niezbyt dokładnie zapoznała się z powieścią.

Polecam do szybkiego przeczytania ;)

Po raz kolejny w dobre ręce oddam... :)

Tym razem coś bardziej kobiecego... czyli Nora Roberts! :)


Co trzeba zrobić, żeby dostać? Prawie nic... wystarczy się ładnie wpisać w komentarzu ;)
Czas do jutra (poniedziałek) do godz. 20 :) Losowanie również jutro.
Osoby anonimowe proszę o pozostawienie adresu e-mail.

sobota, 19 marca 2011

stos i wyniki losowania :)

Na początek stos...

1. "Złote żniwa"
pożyczona, już przeczytana i zrecenzowana.
2. Elżbieta II
3. Aleksander Wielki
Dwa tytuły zakupione w kiosku za 9,9. Zastanawia mnie dlaczego normalne wydanie jest WABu, a te kioskowe PWN? :)
4. "Lala"
zakupiona na spotkanie z autorem
5. "Trzy żywoty świętych"
od wydawnictwa Znak
6. "Malarz młodych dziewcząt"
7. Miłość w pięciu smakach"
od wydawnictwa Nasza Księgarnia
8. "Jeśli zostanę"
Pożyczka :)
9. "Rynek w Smyrnie"
po przeczytaniu "Lali" postanowiłam zaopatrzyć się w pozostałe książki Jacka Dehnela
10. "Śmierć i trochę miłości
prezent
11. "Villa Mirabella"
Od Wydawnictwa Literackiego
12. "Warunek"
13. Nefrytowy różaniec"
zakupy w Świecie Książki
14. "Ryś"
siostra przyniosła ;)




I wyniki losowania...

Zwyciężczynię proszę o kontakt - iza.bela19@wp.pl i podanie adresu do wysyłki.
A pozostałym dziękuję za udział i już teraz zapowiadam kolejny konkurs... tym razem z Norą Roberts. Zaglądajcie więc! :)









J. T. Gross, I. Grudzińska-Gross "Złote żniwa"


"Rzecz o Tym, Co się Działo na Obrzeżach Zagłady Żydów"

Zanim zabrałam się za lekturę tej książki, przeczytałam i usłyszałam wiele zarzutów pod jej adresem, jak i pod adresem samego Pana Grossa. Że jest anty-Polakiem, że wszystko co zawarte w tej książce już było, że jego publikacje są jednotorowe i nieobiektywne...

Trafiłam na fragment wywiadu z autorem, na portalu Wirtualna Polska. Mówi on tak:

"Nie jątrzę, ale pokazuję prawdę o polskiej historii. Pisząc o ciemnych kartach, nie konstruuję obrazu wypaczonego, ale obraz, który był do tej pory wypaczony, dopełniam. Zachowania polegające na przeszkadzaniu Żydom w przeżyciu w realiach wojennych były znacznie bardziej rozpowszechnione wśród społeczeństwa polskiego, niż pomaganie im. To był główny nurt zdarzeń"

Bodźcem do napisania "Złotych żniw" stała się fotografia zamieszczona w Gazecie Wyborczej 8 stycznia 2008 roku, przedstawiająca chłopów w czasie żniw. Na pozór zwyczajna... kiedy się jednak bliżej przyjrzeć, zauważamy u stóp chłopów porozrzucane kości i czaszki. Druga rzecz, która rzuca się w oczy to obecność na zdjęciu uzbrojonych żołnierzy. Fotografia pochodzi od jednego z mieszkańców okolic Treblinki, a kości na niej umieszczone to szczątki osób zamordowanych w obozie. Publikacja tej fotografii przeszła niemal bez echa, mimo wymowności w niej zawartej.


W "Złotych żniwach" nie znajdziemy bohaterstwa i dobroci, a jedynie chciwość i cierpienie. Prawdą niestety jest, że w każdym znajdziemy odrobinę zła, a czy to zło kiełkuje i się rozrasta, zależne jest od okoliczności w jakich dany człowiek się znajduje. Już przed wojną, żydowskie bogactwo obrosło legendą. Żyd kojarzony był z pieniądzem, co wywoływało w innych zazdrość. Niewiele trzeba było bodźców, do tego aby ta chciwość w człowieku wygrała. I niestety,tych którzy czynili zło było dużo więcej niż tych, którzy czynili dobro.

Powszechne było przekopywanie miejsc, gdzie chowano poobozowe zwłoki. Niczym w gorączce złota, zbierano prochy i przepłukiwano w wodzie w poszukiwaniu złotych zębów czy koronek.

"(...) zastaliśmy ludzi, którzy kopali w dołach, rozkopywali ziemię. Zapytani przez nas "co wy tu robicie", nie dali żadnej odpowiedzi. W oddaleniu od powyższego miejsca 9o 300 metrów), gdzie uprzednio znajdowało się krematorium, zauważyliśmy grupę ludzi z łopatami, którzy kopali w ziemi. Zobaczywszy nas, zaczęli uciekać(...)" (Michał Kalembasiak i Karol Ogrodowczyk o tym co działo się w Treblince)
Autorzy w "Złotych żniwach" opisuję wiele przypadków mordowania Żydów z powodu samej chęci wzbogacenia się. Niemal Każdy słyszał o pogromie w Jedwabnem, gdzie Polacy zapędzili swoich żydowskich sąsiadów do stodoły i spalili.
"Jeszcze dopalała się stodoła, kiedy część mieszkańców rzuciła się na mienie pożydowskie"
Jedwabne to tylko jeden z głośniejszych przykładów tego, jaki był stosunek Polaków do Żydów. Autorzy w swej publikacji zawarli jeszcze kilkanaście wstrząsających przypadków, a z pewnością musiało być ich dużo dużo więcej. Powszechne było również, żądanie od urywających się Żydów dużych sum pieniędzy za pomoc. Znowu wychodzi utarty stereotyp bogatego Żyda. Uboższa grupa nie miała szans przeżycia w tych realiach, gdzie chęć wzbogacenia się była najważniejsza.

Obawiałam się bardzo tej lektury, bo ta książka wręcz ocieka wszechobecnym złem. Nie ma w niej nic pozytywnego, a jak wiadomo i dobrzy ludzie, którzy pomagali bezinteresownie się zdarzali. Myślę że autor pisząc "Złote żniwa" nie chce oczerniać całego narodu, a jedynie zwrócić uwagę na problem jaki istniał. Dlaczego ta publikacja budzi takie kontrowersje? Wszystko co w niej zawarte ukazywało się wcześniej w szczątkowych publikacjach. Grossowie zebrali to w całość i pokazali obraz Polaka chciwego, złego, który nie pasuje do stereotypu jaki utarł się w naszych głowach. Polski jako Chrystusa narodów, wiecznie cierpiącej i umęczonej. Bo jak to możliwe? Najlepiej, aby wszystkiemu byli winni Niemcy. I prawdopodobnie w dużej mierze są. Ale każdy człowiek posiada wolną wolę i nieważne czy chłop czy inteligent... dobro od zła odróżnić powinien.

Ja polecam książkę, chociaż mam świadomość tego, że opinie na jej temat będą skrajnie różne. Każdy powinien ocenić sam i wyrobić sobie własne zdanie, nie sugerując się innymi.

piątek, 18 marca 2011

Jacek Dehnel "Lala"

Niedawno na moim blogu, można było zobaczyć małą relację ze spotkania z Jackiem Dehnelem. Nie miałam wcześniej do czynienia z jego książkami i "Lala" to moje pierwsze spotkanie z autorem. Sam Jacek Dehnel mnie oczarował. Potrafi mówić w niezwykle zajmujący sposób, jednocześnie używając pięknego i odrobinę poetyckiego języka...

Już od pierwszych stron uderzyła mnie właśnie ta poetyckość zawarta na kartach powieści. Bardzo łatwo wyczuć specyficzny klimat tej opowieści. Owa lala, to Helena Bieniecka, babka Jacka Dehnela i to właśnie w głównej mierze jej wspomnienia zawarte są w tej książce.

A Lala ma co wspominać... urodziła się w roku 1919, a korzenie jej rodzinnej opowieści sięgają jeszcze wiele, wiele lat wcześniej... Przez pierwsze lata swojego życia była bezimienna... wszyscy mówili o niej Lala i tak już zostało niemal do końca. Helena była kobietą niezwykle silną, wytrwałą, odważną, dobrą, o wysublimowanym guście... i można by wymienić jeszcze wiele innych, cech tej postaci. Życie Lali przedstawione jest przez autora jako wiele, wydawać by się mogło, chaotycznych anegdotek i oderwanych od siebie historii, jednak kiedy się zagłębimy w lekturę, ta chaotyczność przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, a czytelnik wpada w trans i nie sposób się już od tej opowieści oderwać. Bo "Lala" po prostu czaruje... czaruje gawędziarskim stylem i różnorodnymi obrazami z życia.

Niezwykle porusza to, jak Jacek odnosi się do babci. Czuć siłę uczucia i ogromny szacunek. W końcu nie każdy okazuje cierpliwość słuchając po raz enty znanej sobie już dobrze historii. Ale mało tego... Dehnel stworzył z tych babcinych wspomnień niezwykłą książkę.
A napisał ją zdaje się w wieku 20 lat, i mimo jego młodego wieku , jest ona niezwykle dojrzała i dopracowana. Widać talent do snucia opowieści i osobiście nie mogę się już doczekać kolejnych spotkań z prozą tego interesującego człowieka.

Polecam

czwartek, 17 marca 2011

oddam w dobre ręce :)



Czas pomyśleć o Was, dlatego chciałabym komuś oddać książkę Keri Arthur "Wschodzący księżyc"

Riley Janson, na co dzień zatrudniona w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne, skrywa niezwykłą tajemnicę. Jest rzadko spotykanym połączeniem wilkołaka i wampira, ale jej wilcza natura dominuje.
Nie chce być Strażnikiem, jak jej brat bliźniak, Rhoan, który musi zabijać, aby ochraniać ludzi. Jednak nie zawsze okoliczności sprzyjają naszym planom, czasem życie decyduje za nas…
Zbliża się pełnia, która wilczą część Riley bierze w posiadanie i doprowadza do burzy zmysłów. Gdy Rhoan znika w trakcie misji, a tajemniczy, nagi i niezmiernie pociągający wampir staje na progu jej mieszkania, Riley wie, że zbliżają się kłopoty. Aby odszukać brata, angażuje się w sprawę tajemniczej śmierci Strażników Departamentu. Jakby tego było mało, pojawia się niebezpieczny szaleniec ogarnięty obsesyjną myślą stworzenia doskonałej istoty powstałej z połączenia kilku genów nieludzi…
„Wschodzący księżyc” jest pierwszą z serii dziewięciu książek o Riley Jenson.
Daj porwać się księżycowej gorączce i wejdź do świata, gdzie wilcza namiętność budzi do życia nawet nieumarłych…



Kto chce wejść w posiadanie, proszony jest o pozostawienie komentarza pod postem :)

Czas do jutra do godz 22.00

Będę bardzo wdzięczna, jeśli znajdziecie chwilkę i wypełnicie ankietę mojej siostry

poniedziałek, 14 marca 2011

Zapowiedź książki Julii Child

Z reguły nie piszę o zapowiedziach, ale kiedy dziś weszłam na stronę Wydawnictwa Literackiego i zobaczyłam w zapowiedziach "Gotuj z Julią" osiągnęłam prawie stadium ekstazy!
Uwielbiam Julię Child i nie mogę, nie napisać o tej nie lada gratce, dla każdej szanującej się kucharki ;) Premiera książki 5 Maja!



Julia Child (1912-2004) – autorka pierwszego w Stanach Zjednoczonych telewizyjnego programu kulinarnego Francuski Szef Kuchni oraz słynnej książki kucharskiej Francuska sztuka gotowania. Jedzenie i gotowanie pokochała podczas pobytu nad Loarą. Pierwszy posiłek w Paryżu (ostrygi, solę meuniere ze zrumienionym masłem, dobre wino) zjadła w słynnej restauracji La Cauronne i właśnie wtedy postanowiła poznać tajniki sztuki kulinarnej. W legendarnej paryskiej szkole Le Cordon Bleu wzbudziła nie lada poruszenie – swoim temperamentem, wzrostem (188 cm!) oraz niesłychanie wysokim, piskliwym głosem, który kilkanaście lat później pokochały tysiące Amerykanów. Za swoje show w 1966 roku Julia Child otrzymała nagrodę Emmy. Zmarła na dwa dni przed swoimi 92 urodzinami.


niedziela, 13 marca 2011

Spotkanie z Jackiem Dehnelem

Napiszę krótko... klasa... (nie, nie nasza klasa :P). Spotkanie na bardzo wysokim poziomie! Kto nie był, a mógł być, powinien żałować!
Pan Jacek Dehnel to niezwykle interesujący człowiek, o dużej wiedzy, niezwykle rozległym zasobie słów, opowiadający tak zajmująco, że nie sposób nie ulec czarowi jego słów.






sobota, 12 marca 2011

Romuald Pawlak "Póki pies nas nie rozłączy"



Na pewno można o mnie powiedzieć, że jestem wielka miłośniczką czworonogów, dlatego od razu kiedy zobaczyłam na okładce uroczego czarnego pudelka, zapałałam chęcią przeczytania książki. (Czy to nie jest dobry chwyt marketingowy?) O tak, a piesek z okładki po prostu mnie rozczula. Zresztą pierwowzór Egona, czyli pudel Pana Romualda jest równie uroczy.

Michał Kinder wie, że życie nie układa się po jego myśli. Jest w związku z Renią, ale czuje że nic już go z nią nie łączy. Marzy mu się odejście... Jednak wtedy Renia postanawia ratować to co jeszcze istnieje i... kupuje psa.

Egon to śliczny czarny pudelek, który dostał zadanie od PeeSa. Ma pomóc nowym ludziom być razem.

Dzięki sympatycznemu pieskowi, poznajemy wielu ciekawych znajomych głównych bohaterów. Sąsiada, który hoduje śmierdzącą roślinę falsiflorę, aby zdobyć serce ukochanej kobiety, Bobisia, który nie potrafi zdecydować czy chce żyć z kochanką czy żoną, Izę, teoretyczkę, Państwa Kamińskich, którym Egon zjadł... Lucusia i wiele wiele innych ciekawych postaci.

Cała książka utrzymana jest w lekkim i żartobliwym charakterze. Widzimy jak Michał powoli zmienia nastawienie zarówno do pudelka jak i do wizji swojego świata. Zarówno on i Renia wiele zyskują z pomocą małego czworonoga. Przypomniało mi to historię mojego ojca, który kiedy przyniosłam swoja Zojkę do domu, marudził przez kilka tygodni... po kilku latach dają sobie buzi na dzień dobry i do widzenia i nie mogą bez siebie żyć... pies potrafi zmienić człowieka... wytresować... i nikt mi nie wmówi, że jest odwrotnie!


W książce Pana Romualda, czuć wielką sympatie do pieska właśnie. Całość okraszona jest wieloma zabawnymi scenkami z udziałem Egona i nie tylko.

Książka lekka, łatwa i przyjemna. Typowe czytadło do poduszki, do herbatki, albo do czego kto chce, niemniej bardzo dobre i odprężające.

Ja Polecam z czystym sumieniem

piątek, 11 marca 2011

Jerzy Andrzejczak "96 Końców Świata "


Już za niecały miesiąc czeka nas pierwsza rocznica smoleńskiej tragedii. Przez niemal cały rok byliśmy świadkami medialnej nagonki, politycznej walki i gdzieś w tym wszystkim zaniknęło to co najważniejsze... żałoba i smutek. Bo mimo wszystkiego co zostało napisane, nie ma wątpliwości, że dla 96 rodzin runął codzienny świat i wszystko uległo zmianie.

Jerzy Andrzejczak w swojej książce "96 końców świata" starał się przedstawić w obiektywny i pozbawiany politycznej otoczki sposób, jak rodziny radziły sobie z bólem i poczuciem straty. Opisuje jak wyglądały ostatnie chwile przed lotem i dni rozpaczy po katastrofie.

Każdą z rodzin informacja o tragedii zastała w innej sytuacji i każda inaczej reagowała.

"Umyłam naczynia, mimo że w domu jest zmywarka, cztery razy załadowałam brudne rzeczy do pralki, a potem zaczęłam myć okna. Przyjaciele ściągnęli mnie z parapetu, bojąc się, że wypadnę" (Marta Murzańska-Potasińska)


Wiele osób wspomina ostatnie chwile, dni przed wylotem do Smoleńska, wiele żałuje że nie pożegnało się inaczej, niestety nie będzie to im już dane.

"Niczego nie przeczuwałam - przysięga każdemu - Widziałam światło w kuchni, odwróciłam się na drugi bok i dalej spałam" (Joanna Racewicz)


W momencie katastrofy Tu-154 zmieniło się życie wielu osób. Teraz dzielą Oni czas na ten sprzed i po wypadku. Najtrudniejsza była identyfikacja ciał, nie wszyscy zdecydowali się na lot do Moskwy. Wiele osób pozostało w kraju w oczekiwaniu na ciało bliskiej osoby, przekazując tylko próbki do badań DNA. Kiedy opadły już emocje wśród wielu osób pojawiły się wątpliwości co do tego, czy pochowana osoba jest rzeczywiście mężem, żoną, dzieckiem... Jest też gro osób, które o ewentualnej ekshumacji słyszeć nie chcą. Niektóre rodziny traumę pogrzebu musiały przeżywać kilka razy, kiedy po jednym, okazywał się, że zostały odnalezione kolejne szczątki, które znowu trzeba pochować.

W książce znajdziemy też rozmowy które odbyły się już po kilku miesiącach od katastrofy. O tym jak każda z osób stara się wrócić do normalnego życia. Z inicjatywy Ewy Komorowskiej, pod patronatem Pani prezydentowej Anny Komorowskiej i przy jej udziale, odbyła się "pielgrzymka" w której udział wzięły 53 rodziny. Dokładnie po połowie roku dwa samoloty z rodzinami wylądowały na smoleńskiej ziemi.

"Będę po raz pierwszy w życiu na miejscu, gdzie umarł mój mąż. Nie umiem powiedzieć, jak z tego wyjdę. Może to będzie pieczęć na pożegnaniu, a może otworzenie ran? Ale jestem gotowa stawić temu czoła. Jest to forma bycia z nim i pożegnania" (Ewa Komorowska)


Cała książka to wzruszający zapis wspomnień i przeżyć rodzin ofiar. Jak wiadomo o zmarłych nie mówi się źle, dlatego obraz poszczególnych osób jest wręcz laurkowy. W końcu kto powie, źle o najbliższej osobie, nawet jeśli nie zawsze było idealnie. Ja jako czytelnik nie mam pretensji o ten brak obiektywizmu bliskich.
Autor nie uniknął jednak historii o charakterze spekulacyjnym. Bo zakładanie, co też mogło się znajdować w pamiętniku Pani Marii Kaczyńskiej taką właśnie spekulacją dla mnie jest i nie powinno się znaleźć w tej książce. Podsyca jedynie zainteresowanie tymiż zapiskami.

Polecam lekturę tej książki. Nie ma tam wzajemnego obwiniania o tragedię, prawie nie czuć politycznych powiązań. Za to można wczuć się w ogrom tragedii, jaka spotkała wiele osób, zupełnie nieprzygotowanych na rozmiar cierpienia. Bo każda z tych osób oprócz osobistej rozpaczy, musiała sobie radzić z tragedią narodową i ludzką ciekawością.

"Siedzisz przy grobie na trawie, ubrana na czarno, w ciemnych okularach. I nie ma wątpliwości, że jesteś kimś, dla kogo ten człowiek był najważniejszy na świecie. A z tyłu słyszysz "O tu, to chyba Ci z BOR-u. Patrzcie jakie kwiatki mają ładne. A tam to załoga, ci kozacy, co we mgle lądowali!"" (Joanna Racewicz)

"Ich koniec świata rozpoczął się, gdy lewe skrzydło Tu-154M uderzyło w brzozę"


czwartek, 10 marca 2011

Athyda - spektakl




Spektakl „Athyda" jest pierwszym efektem działań grupy artystycznej „Phoenix”. Grupa ta powstała z początkiem roku 2010. Jej celem jest zrzeszanie osób, które w wolnym czasie chciałyby rozwijać swoje pasje poprzez dzielenie się własnymi doświadczeniami ze sztuką.


11 lutego 2011 miałam okazje uczestniczyć w premierze spektaklu na podstawie scenariusza Bożeny Delewskiej, młodej i niezwykle zdolnej dziewczyny. Premiera miała miejsce w Bytomskim Centrum Kultury, a swoją obecnością zaszczycił ją nawet Prezydent miasta Piotr Koj.

Tytułowa Athyda jest wyspą na której budzi się człowiek... niewidomy, bez pamięci. W tych nieznanych sobie warunkach uczy się żyć na nowo i obcować z mieszkańcami wyspy.

Już na początku drugiego aktu przenosimy się w zupełnie inne miejsce. Nasz bohater odzyskuje swoją tożsamość, jest teraz Natanielem. Poznanie samego siebie jest dla niego niezwykle bolesne. Okazuje się, że w życiu zatracił to co najważniejsze. Czy ma jeszcze szansę odnaleźć samego siebie?

Na podstawie scenariusza Bożena napisała książkę i mam wielką nadzieję, że prędzej czy później się ona ukaże, abyście i Wy mogli się z nią zapoznać.

Sam spektakl oceniam bardzo pozytywnie. Skłonił mnie do refleksji nad życiem i nad priorytetami jakie sobie w nim obieramy. Były wprawdzie momenty, które trochę mi się dłużyły, ale było ich niewiele i nie zaważyły w dużym stopniu na odbiór całości.
Duże brawa należą się aktorom. Mnie niewątpliwie na dłuższy czas w pamięci pozostanie Alicja Holecka grająca Marię.

Z niecierpliwością oczekuję książki (wydanej!) :)



Źródło zdjęć:
http://www.athyda.info
http://bytomonline.pl

wtorek, 8 marca 2011

Stosik


1. Orson Scott Card "Gra Endera"
2. Teresa Oleś Owczarkowska "Rauska"
3. Delphine de Vigan "Ukryte godziny"
4. Dawid Bieńkowski "Biało - czerwony"
5. Joanna Szczepkowska "Jak wyprostować koło"
6. Magdalena Kordel "48 tygodni"
7. Mari Jungstedt - "Niewidzialny", "Niewypowiedziany", "We własnym gronie"
8. Jesus Sanchez Adalid "Więzień"
9. Cathleen Schine "Między nami nowojorczykami"
10. Maciej Grabski "Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy"

Nie wiem skąd mi się tego tyle wzięło... ;)

Przy okazji chciałam napisać o spotkaniach z autorami, jakie odbędą się w salonie Empik w Silesia City Center w Katowicach:

13 marca, 16:00 Jacek Dehnel
18 marca, 17:00 Marek Wiśniewski

niedziela, 6 marca 2011

Spotkanie z Romualdem Pawlakiem



Dzisiaj w katowickim empiku odbyło się spotkanie z Panem Romualdem Pawlakiem, który promował swoją najnowszą książkę "Póki pies nas nie rozłączy". Autorowi oczywiście towarzyszył pupil :)

Oto mała fotorelacja:



Autor z pierwowzorem książkowego Egona :)


Pan Pawlak odpowiada na pytania


Przeurocze stworzenie :)









A tu już kolejne moje spotkanie z Marcinem Pilisem, tym razem miałam ze sobą egzemplarz książki :)





piątek, 4 marca 2011

Attica Locke "Czarna woda"


Z tyłu na okładce można przeczytać:

"Czarna Woda" trzyma w napięciu od pierwszej strony! Akcja toczy się w szalonym tempie, a zakończenie jest nie do przewidzenia...

no cóż... nie poczułam żadnego napięcia, nie poczułam szalonego tempa, nie poczułam nic.
Miałam wrażenie, że w którymkolwiek momencie nie porzuciłabym lektury, nie ciekawiłoby mnie co byłoby dalej.

Jay Porter jest raczej podrzędnym prawnikiem z bardzo bogatą przeszłością. Jego życie nie ułożyło się po jego myśli. Jego kancelaria nie wygląda tak jak sobie wymarzł, a jedyną klientką z którą wiąże jakąś zarobkową przyszłość jest prostytutka.

Wszystko zmienia się w czasie rejsu jaki funduje żonie na urodziny. Nagle słyszy strzały, a pod wpływem impulsu ratuje tonącą kobietę. Od tej pory zaczynają się w jego życiu dziać dziwne rzeczy...
To tyle jeśli idzie o treść... zresztą dużo więcej tam nie wyczytałam... No może pomijając bardzo dobrze opisany strajk czarnych pracowników, problem dyskryminacji rasowej i walkę czarnych z białymi.
Autorka świetnie zaprezentowała obraz Teksasu lat 80tych. Gdzie kolorowy pracownik, był traktowany o wiele gorzej niż biały, nie miał szans awansu i zarabiał zdecydowanie mniej. I ta część książki na pewno na plus.

Co do reszty...
Coś co w zamyśle ma trzymać w napięciu, niestety autorce wybitnie nie wyszło... niby była zbrodnia, niby jakaś polityka, ale to wszystko grubymi nićmi podszyte i jak dla mnie po prostu sztuczne.
Locke wielokrotnie wraca do przeszłości bohatera, która według mnie niczego do lektury nie wnosi, chyba że kolejne zadrukowane kartki, a jedynie nuży czytelnika.

Czas z tą książką muszę uznać niestety za stracony. A szkoda, bo sam zamysł zły nie był...

środa, 2 marca 2011

wiosenny stos :D



Czujecie wiosnę? :D

Ja jak patrze na żonkile, które ostatnio dostałam czuję ją bardzo wyraźnie :D mogłoby tylko być troszkę cieplej ;)



1. Norman Davies "Zaginione królestwa"

od wydawnictwa Znak

2. Andriej Pogożew "Ucieczka z Auschwitz"
3. Anne Applebaum "Gułag"

od Wydawnictwa Świat książki

4. Magdalena Kawka "Alicja w krainie konieczności"

od wydawnictwa Prószyński i s-ka

5. "Wojenne sekrety Dolnego Śląska"
6. "Tajemnia Riese"

Te dwie pozycje tata mój drogi przywiózł z sanatorium ;)

7. Ken McClure "Strategia skorpiona"
8. Wojciech Cejrowski "Kołtun się jeży"

te dwie książki z kolei znalazłam przy sprzątaniu szaf :D

9. Jerzy Andrzejczak "96 Końców świata"
od wydawnictwa Skrzat

10. Natalka Babina "Miasto ryb"

prezent ;)

11. Romuald Pawlak "Póki pies nas nie rozłączy"

od wydawnictwa Nasza Księgarnia

12. Tomasz Stężała "Elbing1945"

Wygrana u Kalio :)

13. Kristina Ohlsson "Odwet"

od wydawnictwa Prószyński i s-ka

14. "Kobieca agencja detektywistyczna Nr 1"
15. "Mma Ramotswe i łzy żyrafy"
16. "Moralność dla pięknych dziewcząt"

Wszystkie trzy książki Alexandra McCalla Smitha odkryłam dzięki Prowincjonalnej Nauczycielce, a zdobyłam (dostałam) z pomocą ulubionego Pana księgarza.;)

17. Francoise Sagan "Pewien uśmiech"
prezent ;)

18. Leszek Kołakowski "Mini wykłady o maxi sprawach"

pożyczka ;)

19. Aleksy Tołstoj "Kulawy książę"

znalezione w antykwariacie

Francoise Sagan "Pewien uśmiech"


Może wyjątkowo, zacznę od kilku słów o pisarce. Francoise Sagan należy do grona największych postaci literatury francuskiej. Stworzyła ponad 40 powieści i sztuk teatralnych. Do tego miała niezwykle ciekawe życie. Uwielbiała szybkie samochody, nie stroniła od narkotyków i alkoholu. Zdarzyło się nawet, że została skazana na rok więzienia w zawieszeniu za posiadanie. Pod koniec życia została oskarżona o oszustwa podatkowe. Wszystkiemu winien był hazard, który namiętnie uprawiała. Nie pochwalam takiego stylu życia, ale autorka zainteresowała mnie swoją osobą

Po tę książkę pewnie nigdy bym nie sięgnęła, bo wybitnie odstrasza mnie okładka rodem z Harlequina, ale dzięki wyzwaniu francuskiemu wpadł mi w oko tytuł, później niewysoka cena (ostatecznie i tak dostałam ją w prezencie:)) i tak jakoś trafiła w moje ręce...

Jako, że czasami mam głupi zwyczaj zaczynania książki od ostatniej strony już na wstępie wpadł mi w oko cytat:

"Ale o co właściwie chodzi? Kobieta kochała mężczyznę. Banalna historia, nie ma z czego robić tragedii"

Tylko czy miłość może być banalna? nie wydaje mi się...

Dominika to młodziutka studentka, która spotyka się z Bertrandem i przede wszystkim strasznie się nudzi ... Tak, jej życie jest nudne, a ona sama zniechęcona. Wszystko zmienia się kiedy poznaje wuja Bertranda - Łukasza i jego żonę Franciszkę. Od pierwszej chwili coś ciągnie ją do starszego mężczyzny. Oboje prowadzą ze sobą grę, która ma być zarazem wielką przygodą bez zobowiązań. Życie dziewczyny nabiera bardzo szybko barw... Jednak przychodzi moment, kiedy zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć. To co od początku miało być zabawą zmienia się w prawdziwe uczucie, niemożliwe do spełnienia.

Autorka przedstawia historię klasycznego trójkąta... a nawet czworokąta, jednak sposób w jaki to robi jest niebanalny. Coś co z pozoru jest zwykłym romansidłem, potrafiła odrzeć z tej zwykłości właśnie.
Wprawdzie nie do końca mnie ta historia poruszyła, nie wywołała we mnie jakichś głębokich emocji, to jednak muszę sama przed sobą przyznać, że coś w sobie miała.

Warto sobie sięgnąć po tę niewielką książeczkę i zapoznać z twórczością Francoise Sagan.
Polecam

John Grisham "Klient"



"Klienta" Grishama czytałam już dobre kilka lat temu, teraz postanowiłam sobie odświeżyć trochę znajomość z tym jakże popularnym autorem i jego książkami.

John Grisham jest niewątpliwie jednym z najlepszych, jeśli idzie o thrillery prawnicze. Wiele z jego książkę zostało zekranizowanych. Również "Klient" doczekał się wersji filmowej z Susane Sarandon i Tommy Lee Jones'em (film z 1994 roku). Pewnie większość z Was miała okazję go obejrzeć.


Mark jest chłopcem raczej krnąbrnym i nieposłusznym, wychowywanym wraz z bratem przez samotną matkę. Prowadzi życie prawie typowego jedenastolatka. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy zostaje świadkiem samobójstwa pewnego prawnika. Ów człowiek wyznaje chłopcu przed śmiercią tajemnicę zabójstwa znanego polityka. Od tej chwili dla chłopca zaczyna się prawdziwe piekło. Zaszczuty znajduje ratunek o prawniczki Reggie Love. Jest to kobieta niezwykle interesująca o niewątpliwie silnym charakterze, a jej priorytetem staje się ochrona chłopca.

Przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem samego autora od dawien dawna. Stworzył niezliczoną ilość książek, które długo utrzymywały się na listach bestsellerów i prawie w każdym przypadku czytelnik otrzymywał lekturę dobrą i trzymającą w napięciu. Krótko mówiąc, od lat trzyma równy poziom i za to go podziwiam.

"Klient" wciąga wartką akcją i mimo, że może nie jest to wybitna literatura, na pewno stanowi dobrą rozrywkę na jakiś dłuższy wieczór.

Polecam każdemu :)

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Amber

Ps. Przepraszam za słabą jakość tego co pisuję ostatnio... chyba odczuwam zmęczenie materiału :) Jedyne na co mam ochotę to spanie...

Baner