Wiera Gran urodziła się w 1916 roku na terenie Rosji, w rodzinie żydowskiej, jako córka Eliasza i Luby. Wczesną młodość spędziła w Wołominie, żyjąc w raczej skromnych warunkach. Po przeprowadzce do Warszawy zaczęła uczęszczać do szkoły tańca Ireny Prusickiej, gdzie po raz pierwszy zetknęła się ze Stefanią Grodzieńską i Franciszką Mann. To właśnie znajomość z tą drugą stała się podstawą wielu oskarżeń, rzucanych na nią po wojnie. Mannówna znana była bowiem w czasie okupacji ze swych związków z gestapowcami.
Karierę taneczną zaprzepaścił tragiczny wypadek, jednak "umarła" Wiera tancerka, a narodziła się Wiera śpiewaczka, która szybko zaskarbiała sobie coraz szersze grono wielbicieli. Cieszyła się niemałą sławą i zarabiała też coraz większe pieniądze.
Wojenna zawierucha rzuciła Wierę do Lwowa, gdzie wyjechała wraz z mężem Kazimierzem Jezierskim. Jednak tęsknota za matką i siostrami spowodowała, że już w 1941 roku weszła do getta, aby być przy nich. Pracowała w Kawiarni Sztuka i to tam podobno wstawiła się za Władysławem Szpilmanem, wymyślając duet akompaniatorów Goldfeder - (W książce autorka wymienia imię Artur, w artykule w Wikipedii pojawia się jako Andrzej) - Szpilman. Pomagała też innym artystom wstawiając się za nimi.
Getto opuściła 2 sierpnia 1944 roku i ukryła się w Babicach pod Warszawą, gdzie jej mąż pracował jako lekarz. W 1944 roku urodziła syna, który po zaledwie trzech miesiącach życia zmarł z głodu. Doczekała końca wojny jako pani doktorowa, a kiedy koszmar się skończył, postanowiła udać się na Pragę, gdzie uruchomiono polskie radio, a jego najbardziej wpływową postacią był... Szpilman. Jednak już na wstępie usłyszała oskarżenia.
"-To ty żyjesz?!
Nie zapomni tego pytania.
- Ty żyjesz?!
Rozłożyła ręce.
- Żyję.
- Co Ty tu robisz?
- Przyszłam szukać pracy.
- Słyszałem że współpracowałaś z gestapo!"
Od tego zaczął się koszmar Wiery Gran... Oskarżenia o kolaborację, mimo późniejszych wyroków uniewinniających, ciągnęły się za nią przez całe życie. Dotykały jej w Izraelu, Polsce, Francji i wielu innych miejscach na świecie.
Tak w dużym skrócie prezentuje się życiorys sławnej śpiewaczki. Teraz czas na moją refleksję z lektury książki Agaty Tuszyńskiej "Oskarżona: Wiera Gran". A wierzcie mi, nie jest to lekka i przyjemna pozycja. W wielu miejscach budziła we mnie skrajne uczucia, które teraz, mnie samą dziwią. Ani przez moment nie zastanawiałam się nad winą Wiery, ponieważ ta kwestia chyba już nigdy nie zostanie rozstrzygnięta. Mamy tu typowy przykład słowa przeciwko słowu. Jedne zeznania z całą mocą obciążały kobietę, inne z kolei oczyszczały i przytaczały przykłady jej działalności społecznej. Ciężko po tylu latach po raz kolejny rozstrzygać kwestię. W moim odczuciu śpiewaczka była niewinna, a zawiść obudziła wyniosłość i duma, którymi emanowała.
"Wiem, że Wiera Gran ma dużo zalet, sądzę, że te pogłoski powstały raczej na tle stosunków osobistych, ze względu na jej przykre cechy - pychę i pewną dozę zarozumiałości." (Gerard Gadejski)
Wiera Gran wzbudziła we mnie mnóstwo emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Obraz jaki prezentuje Tuszyńska, to trochę zdziwaczała staruszka z silną manią prześladowczą, która budzi chęć przytulenia i pocieszenia. Czujemy złość wobec niesprawiedliwości jaka spotkała Wierę. Jednak już po chwili wyłania się kolejna warstwa. I tym razem jest to dumna, wyniosła kobieta, która w zasadzie nie lubi nikogo i niczego. Lekko próżna, uwielbia swoją sławę i gratyfikacje dzięki niej płynące. Wiera śpiewaczka ani przez chwilę nie wzbudziła mojej sympatii.
Owszem, przeżyła wojnę, niełatwy czas getta, śmierć dziecka. Przeżyła dzięki pomocy Kazimierza. Brakowało jednak w jej zachowaniu jakiejś pokory.
Dziwny był też jej związek z mężem (nie jest nigdzie udokumentowane, czy rzeczywiście ślub wzięli). Ocalił ją od zagłady, jednak nigdy mu za to nie podziękowała, co kilkukrotnie podkreśla autorka, często nazywała go za to tchórzem.
"Starał się przez lata. I nie udało mu się pokonać przezroczystej szklanej ściany, jaka między nimi wyrosła. Pozwalała widzieć, pozwalała na zachwyt i marzenia, ale nie umożliwiała kontaktu."
Agata Tuszyńska spędziła z Wierą Gran kilka ostatnich lat jej życia i chyba emocjonalnie uzależniła się od swojej bohaterki. Powstała dzięki temu książka, w której często, w moim odczuciu, autorka próbuje usprawiedliwiać śpiewaczkę. Nie mogę tego nazwać brakiem obiektywizmu, który Tuszyńska mimo wszystko zachowała, ale chwilami aż za bardzo próbuje wtłoczyć w czytelniczą głowę wytłumaczenia dla zachowań Wiery, nie pozostawiając nam miejsca na interpretację. Pozwala nam za to wkroczyć w życie Gran, oglądać jej mieszkanie pełne pamiątek z przeszłości, przeżywać na powrót lata dawnej świetności o której coraz mniej osób pamięta.
Dodać muszę jeszcze mimochodem, że "Oskarżona: Wiera Gran" to także świetna lekcja historii muzyki, teatru, kabaretu. Na kartach książki pojawiają się wzmianki o całej plejadzie gwiazd, takich jak Adolf Dymsza, Eugeniusz Bodo, Nina Andrycz, Stefania Grodzieńska a nawet Hanka Bielicka i wielu innych, którzy powoli odchodzą w zapomnienie.
Polecam pozycję Agaty Tuszyńskiej, która budzi naprawdę wiele emocji. A Gran to piękny głęboki głos i silny charakter, który warto poznać. Dodatkowo książka okraszona jest masą zdjęć pochodzących ze zbiorów Wiery, oraz zrobionych ręką autorki i Elżbiety Lempp. Warto...