czwartek, 27 czerwca 2013

Katarzyna Michalak "Bezdomna"


Po ostatnim spotkaniu z twórczością Katarzyny Michalak postanowiłam zrobić sobie przerwę. Bardzo mnie rozczarowało zakończenie "Sklepiku z niespodzianką" i powiedziałam sobie "stop", jednak jak się okazało nie na długo. "Bezdomna" mnie zaciekawiła... Wydawała się zupełnie inna od poprzednich pozycji autorki, postanowiłam więc spróbować i tym razem się nie zawiodłam, chociaż otrzymałam coś zupełnie innego niż mi się pierwotnie zdawało. Sięgnęłam, ponieważ potrzebowałam przyjemnej historii z happy endem, jednak o tym nie mam mowy, a to co zaserwowała mi pisarka na długo zajmie moje myśli...

Kingę poznajemy w momencie, kiedy w wigilijny wieczór w osiedlowym śmietniku próbuje za pomocą tabletek i wódki zabić się. Nie jest jej to niestety dane, ponieważ na przeszkodzie staje jej kot, a chwilę później Aśka, dziennikarska hiena węsząca dobry temat. Kobieta zaprasza bezdomną i kota na wigilijną kolację. Jak się szybko okazuje, kobiety mają wspólną przeszłość... Asia z nie do końca czystymi intencjami postanawia pomóc kobiecie wrócić do życia w społeczeństwie, jedyne czego oczekuje w zamian to jej historia. Tę poznajemy stopniowo, a każda przerzucana strona przybliża nas do finału, który wstrząsa i wywołuje szok...

Katarzyna Michalak tym razem poruszyła naprawdę trudny temat - depresję poporodową, a w tym przypadku dokładnie - psychozę poporodową.
"Ludzie już wiedzą, że istnieje coś takiego jak depresja poporodowa, że świeżo upieczona mama zamiast unosić się na skrzydłach miłości i promienieć szczęściem, tonie we łzach, nie ma siły wstać z łóżka, nie chce zajmować się niemowlęciem. Trudno się przyznać przed znajomymi i sąsiadami, że córka czy synowa ma "wiesz, baby blues, takie to nowomodne dzisiaj", ale do świadomości społecznej istnienie depresji poporodowej dotarło.(...) 
Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy, czym jest i jak śmiertelnie jest niebezpieczna dla matki i dziecka psychoza poporodowa. Coś, co zaczyna się nagle, bez ostrzeżenia i rozwija błyskawicznie. Coś, czego zaatakowana kobieta nie potrafi zrozumieć ani nazwać(...)"
Nie wiem na ile autorka zbadała temat, jednak relacja Kingi w sugestywny sposób pokazuje jak można wołać o pomoc i nie być słyszanym przez najbliższą rodzinę czy lekarzy. Jak bagatelizowanie małych, wydawać by się mogło, odchyłów prowadzi do wielkich tragedii. 

Drugim tematem przewodnim książki są media, szczególnie te szmatławe, szukające taniej sensacji, żerujące na czyimś nieszczęściu. Zdaję sobie sprawę z tego jak funkcjonują brukowce, często preparujące historie i nie mogę się z tym pogodzić. Szlag mnie trafia, kiedy widzę ludzi kupujących te popularne "dzienniki", a potem rozprawiających na temat niedawnego lądowania kosmitów, czy też tragedii oprawionych w ramy sensacji. Że już o zestawieniu nagiej pani pogodynki, ze zdjęciami ofiar kataklizmu nie wspomnę!

Mimo, że Katarzyna Michalak miejscami ocierała się o banał, tworząc nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, udało jej się stworzyć ciekawą, sugestywną historię, która w zasadzie mogłaby się przytrafić wielu kobietom. Być może trudno sobie, czytając "Bezdomną", wyobrazić siebie w roli Kingi, jednak nigdy nie wiadomo kiedy karta się odwróci i staniemy na skraju przepaści wołając o pomoc...
Warto sięgnąć, rozejrzeć się wokoło i zastanowić, czy ktoś nie krzyczy do nas z prośbą o ratunek...

Aktualizacja:
Po napisaniu tej opinii, dzięki Agnieszce trafiłam na tekst  wskazujący błędy zawarte w "Bezdomnej", których sama nie byłabym w stanie wyłapać. Dalej uważam, że ogólne przesłanie książki jest ważne i dobre, niemniej przykrym jest to, że autorom brakuje czasu czy chęci na zgłębienie tematów, które poruszają w swoich powieściach.
Link do tekstu -> KLIK

wtorek, 25 czerwca 2013

Nowości na półce

Część prezentowałam już w miarę przybywania na facebookowym koncie. Teraz pokazuję w całości nowości z prawie dwóch miesięcy. Jak widać jest co czytać, tylko niestety coraz częściej dopadają mnie kryzysy związane zarówno z czytaniem jak i pisaniem. Aktualnie czytam "Matriszkę...", ale chyba to nie jest mój czas na tę książkę, więc na chwilę odłożę, oraz "Bezdomną", która też jakoś nie może do mnie "przemówić". Za to "Cerkwie szlaku ikon" pochłonęłam po prostu. I tak to jest z tym moim czytaniem... Dużo zaczynam, nie potrafię nic skończyć :)


1. "Lew Starowicz o miłości" rozmawia Krystyna Romanowska -prezent
2. Katarzyna Michalak "Bezdomna" - od Znaku
3. Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg "Toskania i Umbria. Przewodnik subiektywny" - od czytanienieszkodzi.pl i Zysk i s-ka
4. Grzegorz Polak "Święte, świętsze, najświętsze" - od Agory
5. Michał Głombiowski "Wieczorem przyjdź na Zocalo" - od Wydawnictwa literackiego
6. Silvana Giacobini "Sophia Loren, życie jak film" - od Znaku
7. Dorota Sumińska "Jak jeż Jerzy został tatą" - od Wydawnictwa literackiego
8. Wacław Radziwinowicz "Gogol w czasach Google'a" - od Agory
9. Grażyna Jagielska "Miłość z kamienia" - prezent
10. Maciej Jastrzębski "Matrioszka, Rosja i Jastrząb" - od Edidio
11.Robert Bańkosz "Bieszczadzkie cerkwie Bojków" - zakup własny
12. Robert Bańkosz "Cerkwie szlaku ikon" - pożyczka :)
13. Grzegorz Motyka "Od Rzezi Wołyńskiej do Akcji "Wisła"" - zakup na BLzK
14. Krzysztof Potaczała "Bieszczady w PRL-u - zakup na BLzK
15. "Lwów. Mini przewodnik" - zakup na BLzK

czwartek, 13 czerwca 2013

Bieszczadzkie lato z książką w Sanoku

Jako że Sanoka mam rzut beretem (prawie 350 km), nie mogło mnie tam nie być :) W końcu to okazja do spotkania cenionych przeze mnie autorów i odwiedzenia zakątków które lubię...

Stoiska wydawnictw (w niewielkiej liczbie) umieszczone zostały w namiocie na sanockim rynku. Niestety namiot był mały i bardzo wąski, przez co przystanięcie przy konkretnym stoisku nie należało do najprzyjemniejszych. 
Spotkania z autorami odbywały się w Miejskiej Bibliotece Publicznej (trafić do niej graniczyło w moim przypadku niemal z cudem!), Biurze wystaw artystycznych (to na szczęście znajdowało się tuż przy namiocie), Muzeum historycznym i Hali Arena (tam mnie już niestety nie było).

Wśród zaproszonych autorów znaleźli się: Sławomir Koper, Eustachy Rylski, Renata Piątkowska, Krystyna Sieniewicz, Janusz Majewski, Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Stefan Sczepłek, Jerzy Iwaszkiewicz, Marek Przybylik, prof. Jerzy Bralczyk i Krzysztof Potaczała. Szczególnie ten ostatni znajdował się w kręgu moich zainteresowań, ale po kolei...

Po odnalezieniu biblioteki (oczywiście kiedy już zwątpiłam, że ją znajdę i zaczęłam odwrót ;)) przysiadłam aby posłuchać Pana Eustachego Rylskiego. Dużo było o zazdrości, Januszu Głowackim i ostatniej książce "Obok Julii". Spotkanie ciekawe i bardzo udane. Następnie`postanowiłam sobie trochę po Sanoku pochodzić, a zanim się obejrzałam... spóźniłam się na spotkanie z Panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk. A że ludzi mnóstwo, to pozostało stanie na korytarzu. Podobna historia spotkała mnie z Jerzym Bralczykiem (spóźnienia to moja specjalność) i niestety nie mogłam posłuchać słów profesora, a chyba zabawnie było, gdyż na sali co chwilę słychać było wybuchy śmiechu.
Na spotkanie z Krzysztofem Potaczałą przybyłam dla odmiany z wyprzedzeniem. Nie zawiodłam się... Jak autor pisze, tak też mówi i chociaż wiele historii znałam już z książki "Bieszczady w PRL-u 2", to miło było posłuchać ich płynących z ust autora.

Cała impreza raczej niewielkich rozmiarów w porównaniu z Targami chociażby w Katowicach (bo do Krakowa czy Warszawy nawet nie ma co porównywać), cieszy jednak że nawet w Sanoku (gdzie bociany podobno mają pętlę ;)), można zorganizować święto książki, które z pewnością cieszy lokalnych miłośników literatury i przyjezdną Ślązaczkę, czyli mnie :)

Do zobaczenia za rok Sanoku  :)





Eustachy Rylski

Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Wnętrze cerkwi Świętej Trójcy w Sanoku

Cerkiew Świętej Trójcy w Sanoku

Autorka bloga, przy sanockim zamku ;)

Namiot ze stoiskami wydawnictw

Prof. Jerzy Bralczyk (bokiem)

Właściciel Wydawnictwa Bosz, organizatora BLzK - Bogdan Szymanik

Krzysztof Potaczała





I na koniec moje zakupy: Mini przewodnik po Lwowie, "Bieszczady w PRL-u" i "Od Rzezi Wołyńskiej do Akcji "Wisła""

wtorek, 4 czerwca 2013

Stefan Czerniecki "Dalej od Buenos"


Podczas Targów Książki w Krakowie w 2011 roku (ależ ten czas szybko biegnie!), kompletnie wyczerpane, obładowane zakupami, trafiłyśmy z Kingą na stoisko wydawnictwa Bernardinum... A tam był On! Pierwszy rzut oka na autora i wiedziałam, że kupię książkę. Od razu przyznaję, że nawet nie spojrzałam o czym pisze. Pozytywna aura bijąca od osoby Stefana Czernieckiego spowodowała, że nie mogłyśmy przejść obok niego obojętnie. Nieśmiało podeszłyśmy do lady, za którą już czarował nas uśmiech Stefana (niestety podobno czarował tak wszystkie... ;)). No nie mogłam po prostu! Kupiłam bez wahania... Niechby i nawet w środku było sto przepisów na jajecznicę, czułam że nie będę żałować. Autor do tego okazał się dżentelmenem w każdym calu i ciężkie siatki z książkami dzielnie trzymał w czasie robienia pamiątkowych zdjęć!

Stu przepisów na jajecznicę w książce nie znajdziemy, za to odwiedzimy wraz ze Stefanem trzy kraje Ameryki Południowej: Argentynę, Chile i Boliwię, wraz z ich najpiękniejszymi zakątkami. Najważniejszym celem jest wielkie marzenie podróżnika; Cerro Torre, najrzadziej widoczny  szczyt świata. Stefan Czerniecki może mówić, że miał farta... Jemu góra pokazała się w całej okazałości, kiedy niektórzy muszą czekać na widok tygodniami! Jakie zakątki jeszcze odwiedzimy? Autor nie pozwala nam na chwilę wytchnienia... Walczymy więc z pogodą w patagońskim parku Torres del Paine, zastanawiamy się dlaczego Bariloche nazwane jest miasteczkiem w dolinie siedmiu jezior, chociaż autor naliczył się co najmniej dziesięciu, czy też próbujemy się opędzić od kleszczy i muszek w argentyńskim parku El Rey. Przeżywamy co rusz jakieś przygody i kibicujemy Stefanowi, gdy np. dopada go choroba wysokościowa w drodze pod Aconcaguę, lub zwątpienie po przekroczeniu boliwijskiej granicy. Jednak nawet wtedy sprzedaje nam swoje wrażenia z odpowiednią dozą humoru. A tego w tej książce naprawdę dużo! Czytałam jadąc autobusem i co chwilę wydawałam z siebie jakieś bliżej niezidentyfikowane pomruki. Naprawdę bawiłam się wyśmienicie!

Ameryka Południowa nie jest bynajmniej moim podróżniczym marzeniem, niemniej za sprawą "Dalej od Buenos" obudziła się we mnie ciekawość. Nie wiem czy dane mi będzie ją kiedyś zaspokoić, mam jednak na to sposób "zastępczy"... Pobiegnę do księgarni, zakupię najnowszą książkę Stefana Czernieckiego "Cisza", tym samym zasilę jego kiesę i wyczekiwać niecierpliwie będę kolejnych podróży i relacji z nich. Przynajmniej w ten sposób "zwiedzę" Amerykę Południową, jednocześnie uśmiechając się od ucha do ucha!

Strona autora: http://czerniecki.net/
Polecam!

No kto by się oparł takiemu zawadiackiemu uśmiechowi? :)



poniedziałek, 3 czerwca 2013

Wyniki losowania





"Liczby Charona" Krajewskiego otrzymuje osoba, która wpisała się w komentarzu jako trzydziesta piąta z kolei...


A jest nią...
PAULINA SYTA

Proszę o mail z adresem do wysyłki: iza.bela19@wp.pl

Dziękuję wszystkim za udział :)

sobota, 1 czerwca 2013

Dorota Sumińska "Jak jeż Jerzy został tatą"


 
"Jak jeż Jerzy został tatą" to kontynuacja książki "Wierzę w jeże" autorstwa Doroty Sumińskiej. Z reguły nie sięgam po literaturę adresowaną do dzieci, ponieważ ciężko jest mi ją oceniać z racji braku doświadczeń z maluchami. Jednak dla autorki zawsze z chęcią czynię wyjątek, gdyż uwielbiam jej styl i podejście do świata zwierząt. A dzięki  książkom, które wychodzą spod jej pióra, dowiaduję się wielu ciekawych, nieznanych mi wcześniej rzeczy o świecie natury.

Jeż Jerzy, to przyjaciel Picucia, Polnej i Musi Bolimusi. Żyje w warunkach stworzonych przez człowieka w idealnej symbiozie z wszystkimi mieszkańcami woliery. Do jego historii wracamy w momencie, kiedy zaręcza się i żeni z Irenką. Naturalną tego konsekwencją jest pojawienie się nowych mieszkańców, dwóch córeczek i dwóch synków. Również Polna, pomieszkująca u Jerzego zostaje mamą pięciu mysiątek. Rezolutny jeż, z pomocą przyjaciół rozwija swoją wiedzę na temat rozmnażania, dojrzewania i zachowań różnych gatunków. Dorota Sumińska porusza poprzez zwierzęta trudne tematy, które zawsze przysparzają problemy rodzicom. Bo jak wytłumaczyć dziecku skąd się biorą dzieci, albo dlaczego krew jest czerwona? Nie jest to łatwe, zwłaszcza kiedy dziecko docieka i dopytuje. 

Lektura książek pani weterynarz, to jednak przede wszystkim pouczające spotkanie z naturą. Wiele z niego wyniosą zarówno dzieci jak i dorośli, którzy często zapominają o podstawowych prawach, jakimi rządzi się planeta ziemia.

 "Wszyscy mamy prawo do życia. Czy ludzie tego nie rozumieją? Czyżby jeszcze nie dorośli i dlatego zachowują się jak nieodpowiedzialne dzieci? Chyba tak, bo jak inaczej wytłumaczyć ich zachowanie?"

"- Jest jedno dane nam przez Matkę Naturę: prawo do życia. Takie samo jak twoje i wszystkich żywych istot. Zobacz jakie to podłe. My dajemy ludziom cień, dzięki nam mogą oddychać, dzięki nam żyje cała planeta. A oni? Wycinają nas bez litości".

"Jak jeż Jerzy został tatą" zilustrowany przez Janusza Wrzesińskiego, oddany w twardej oprawie i na grubym  papierze, to kolejna pozycja Wydawnictwa Literackiego, która zachwyca jakością wydania.


Polecam, jak zresztą każdą pozycję Pani Doroty, ponieważ to mądre i pouczające książki dla młodszego i starszego czytelnika.



Baner